Moi dobrzy znajomi wiedzą, że choć większość swojego życia spędziłem we Wrocławiu to pochodzę ze wschodniej Polski, a konkretnie z niewielkiej miejscowości graniczącej z Białorusią. Tak się złożyło, że we wrześniu 2021 r. musiałem udać się w tamte rejony kraju odwiedzić rodziców. Pech chciał, że tuż przed tą podróżą prezydent ogłosił stan wyjątkowy. Wpis ten będzie więc poświęcony moim doświadczeniom z podróży do obszaru objętego stanem wyjątkowym.
Uwaga ponieważ na terenie objętym stanem wyjątkowym panują obostrzenia odnośnie fotografowania, zdjęcia ilustrujące ten wpis pochodzą z mojej wycieczki do… Norwegii, którą odbyłem tuż przed wjazdem w strefę ;).
Jechać czy nie jechać?
Wprowadzenie stanu wyjątkowego mocno nas zaskoczyło (nie chcę tutaj poruszać tematu jego sensowności), a przede wszystkim postawiło przed dylematem jechać czy nie jechać. Istniało bowiem spore ryzyko że w ogólne nie uda się nam wjechać do miasta. W podróż miałem wybrać się z żoną a to dodatkowo komplikowało całą procedurę. O ile w moim przypadku byłbym w stanie uargumentować chęć swojego wjazdu w strefę objętą stanem wyjątkowym (w dowodzie nie ma już meldunku natomiast wciąż jest miejsce urodzenia). O tyle moja żona (KaTe), choć również jako powód mogła podać odwiedziny rodziców, to jednak urodziła się w innym miejscu, a w dowodzie nie ma żadnych śladów związku z tą miejscowością (dlaczego to istotne dowiecie się z dalszej części tekstu).

Osobiście byłem zdeterminowany okolicznościami żeby jechać, natomiast KaTe miała duże wątpliwości czy zostanie wpuszczona, szczególnie że mieliśmy na ten okres zaplanowany urlop co dodatkowo komplikowało podjęcie decyzji (bez sensu aby KaTe siedziała sama w domu w trakcie urlopu).

Ostatecznie dzień przed wyjazdem KaTe skontaktowała się z lokalną strażą graniczną i otrzymała informację, że jeżeli wybiera się do rodziców to może wjechać (nieco bardziej skomplikowana sprawa byłaby gdybym ja jako małżonek nie pochodził z tego samego miasta – i nie miał tam rodziców – wówczas musiałbym posiadać specjalne pozwolenie na wjazd).
Wjazd w strefę 0
Często jednak istnieją drastyczne różnice między teorią a praktyką. Dlatego też z lekkim niepokojem wsiadaliśmy do pociągu aby odbyć kilkunastogodzinną podróż z Polski A do Polski B.
Po dotarciu do miasta wojewódzkiego gdzie dojeżdża pociąg dalsza część podróży odbyła się busem, który miał nas zabrać do ostatecznego celu wycieczki.

Bus nie był przepełniony, wraz z nami jechało tylko kilka osób. Po godzinnej jeździe tuż przed wjazdem do „strefy” zostaliśmy pojazd został zatrzymany. Trafiliśmy akurat na pogranicznika (kontrole przeprowadzają nie tylko służby graniczne ale też policja oraz wojsko).
Pogranicznik przedstawił się, podał powód kontroli, oraz prosił o pokazanie (wyciągnięcie) dłoni z dokumentami.
Okazało się, że jeden z podróżnych (młody chłopak) nie miał dowodu ani legitymacji. Pogranicznik pouczył go, że powinien posiadać dokumenty. Zgodnie z procedurą powinien go zatrzymać do czasu aż ktoś z rodziny zgłosi się po niego z odpowiednimi dokumentami. Stwierdził jednak, że na pewno wraca ze szkoły (był piątek po południu więc uczniowie uczący się w mieście wojewódzki mogli wracać z internatu na weekend do domu) i pozwolił mu jechać dalej.

Tak oto wjechaliśmy do strefy. Nie wszystkie kontrole przebiegały jednak w taki cywilizowany sposób.
Różne przypadki
No właśnie tuż po powrocie do domu po przywitaniu z rodziną dowiedziałem się, że jednak nie zawsze wjazd do strefy objętej stanem wyjątkowym jest tak gładki jak nasz. Sytuację opisała moja mama, a dotyczyła mojego wujka (jej brata). Okazało się, że wujek mieszkający w pobliskiej wsi chciał wjechać do mojego rodzinnego miasta. Jako powód podał odwiedziny swojej matki (czyli mojej babci), która tam mieszka. Przeprowadzający kontrolę uznał jednak że nie był to wystarczający powód aby go wpuścić. Ostatecznie udało mu się wjechać tylko dzięki temu, że miał przy okazji załatwić coś w jakimś urzędzie i miał na to dokumenty.

Jak widać na powyższym przykładzie, to czy zostaniemy wpuszczeni czy nie bardziej zależy od tego na kogo trafimy na punkcie kontrolnym niż tego jakie prawo obowiązuje. Co więcej jako, że wśród kontrolujących są wojskowi ściągnięci z całego kraju, często nie znają oni okolicy, dlatego też nawet gdy pytają dokąd się jedzie, a ktoś poda nazwę miejscowości to i tak nie wiedzą gdzie to jest i trzeba się tłumaczyć.
Czy wszystkie drogi są obstawione?
Pewno zastanawiacie się czy wszystkie wjazdy są obstawione? Główne tak ale już te poboczne czyli “polne” nie. Dlatego też miejscowi często korzystają z nich aby dostać się do pobliskich miejscowości bez potrzeby przechodzenia nieco uciążliwej kontroli.
Inne obrazki
Obszar objęty stanem wyjątkowy zabrania pracy dziennikarzy. Dlatego też aktualnie nie ma wiarygodnych źródeł informacji (możemy polegać tylko na oficjalnych informacjach podawanych przez służby) a tutaj wiadomo jak jest… Dlatego też podam przykłady kilku historii, część zasłyszanych, część zaczerpniętych z własnego doświadczenia.

Ponieważ moi rodzicie mieszkają tuż przy wjeździe do miasta, jest tam dobry „punkt obserwacyjny” ;). Kilka razy w nocy zdarzyło się, że przejechało kilka samochodów na sygnale. Plotka mówi, że znaleziono jakichś uchodźców. (Miejscowość o której mowa znajduje się na południowym krańcu granicy z Białorusią, dodatkowo odgrodzona naturalną przeszkodą w postaci rzeki Bug – dlatego w czasie naszego pobytu znajdowała się ona nieco na uboczu głównego teatru dramatycznych wydarzeń).
Według oficjalnych informacji w pewnym momencie podano że udaremniono około 140 przypadków nielegalnego przekroczenia granicy. Podczas rozmowy z jednym znajomym usłyszałem jednak taką historię, że często wygląda to tak, że po schwytaniu takiego delikwenta zostaje on eskortowany do granicy białoruskiej…. i następnego dnia ponownie zostaje “złapany”.
O ile standardowo kontrole mają miejsce przy wjeździe do miejscowości to w trakcie mojego pobytu zdarzyły się sytuację, że kontrolowano również osoby wyjeżdżające ze strefy. Plotka mówi, że znaleziono jakichś uchodźców i kontrolowano czy któryś z nich nie jest przemycony w głąb kraju. Sytuacja związana z taką kontrolą spotkała moich rodziców, którzy wybrali się na imprezę. Była to rocznicowe spotkanie klasy mojego taty. Oryginalnie miała się ona odbyć w mojej rodzinnej miejscowości, ostatecznie jednak, ze względu na nadzwyczajną sytuację musiała zostać przeniesiona do sąsiedniej, znajdującej się poza obszarem stanu wyjątkowego. Na imprezę wyruszyli zabierając znajomych. Jeden z nich zrobił sobie małe przygotowanie więc był “w dobrym humorze”. Wyjeżdżając ze strefy trafili na kontrolę. W trakcie kontroli nasz wesoły bohater historii postanowił sobie zażartować i na pytanie czy coś przewożą powiedział że “kogoś w bagażniku”… oczywiście musiało się to skończyć kontrolą bagażnika w której… znajdował się sprzęt grający… Ta anegdotyczna historyjka potwierdza tylko fakt że nie tylko nastolatkowie mają patent na głupie pomysły.

Kolejna historią związana jest z powrotem z tej imprezy. Moi rodzice wrócili bez większych przygód, natomiast w samochodzie przed nimi jechał kolega, który miał tylko przejeżdżać przez obszar objęty stanem wyjątkowym aby dotrzeć do swojej miejscowości… ten samochód został jednak zatrzymany i nie przeszedł dłuższą kontrolę (kontrola rodziców się skończyła a oni nadal stali), niestety nie znam końca tej historii.

Ostatni obrazek dotyczy spaceru. W mojej miejscowości jakiś czas temu powstała nowa promenada znajdująca się przy rzece położonej przy granicy państwa (nie była to jeszcze rzeka graniczna ale jeden z jej dopływów). Ponieważ od powstania promenady nie było mnie u rodziców i nie miałem okazji jej zobaczyć postanowiłem wybrać się tam na spacer. W normalnych okolicznościach wziąłbym aparat i zrobił kilka fotek jednak biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację oraz zakaz uwieczniania nadgranicznej rzeczywistości środkami technicznymi postanowiłem nie brać rzucającego się w oczy aparatu w obawie, że natknę się na jakiś patrol. A aparat na pewno wzbudzi zainteresowanie odpowiednich służb. Moje obawy nie do końca były uzasadnione, bo ostatecznie żadnego patrolu nie spotkałem.
Krótka refleksja na koniec
Na koniec jeszcze taka refleksja. Dzień przed wyjazdem w rodzinne strony wróciłem z urlopu w Norwegii. Od rozpoczęcia drogi powrotnej do przybycia do miejsca moich urodzin minęło ok 60 godzin, w trakcie których przejechałem 4 granice państwowe: norwesko-szwedzką, szwedzko-duńską, duńsko-niemiecką i niemiecko-polską.

Jedyną kontrolę dokumentów miałem przejeżdżając z Polski do… Polski.