Nie jestem fanem komiksów, a już w szczególności tych o amerykańskich superbohaterach. Nie bardzo też rozumiem, aż tak dużej ich popularność oraz kultu tych wszystkich „menów”, którzy różnią się jedynie wdziankiem oraz fantastycznymi mocami. Jedynie Batman, w animowanych filmach Warner Bros, przykuł moją uwagę ze względu na swoją naturę i walkę ze swoimi zwykłymi ludzkimi słabościami. Inni superbohaterowi ani mnie ziębią ani grzeją. Dlatego też na najnowszy film osadzony w uniwersum z komiksów Marvella prawie w ogóle nie zwróciłbym uwagi gdyby nie dwa wydarzenia. Pierwsze, to wizyta mojego starego kumpla, który lubi filmy akcji, a druga to fakt, że reżyserem tego obrazu jest Kenneth Branagh. W szczególności ten drugi punkt przekonała mnie do tego, aby zaryzykować i wybrać się do kina. W końcu nadworny „reżyser szekspirowski” nie może przecież „wypuścić” byle czego.
Faktycznie dopiero po seansie zrozumiałem dlaczego Branagh zgodził się na wzięcie udziału w tak komercyjnym przedsięwzięciu. Pod postacią mitologii nordyckiej mamy tutaj bowiem bardzo szekspirowskie dramaty. Obsesja władzy, wielka polityka, wybory które doprowadzają do tragedii, zdrada oraz powinność i obowiązki wobec własnego ludu. Typowe motywy znane ze sztuk angielskiego klasyka.
Obsada nie zawodzi i sprawia kilka miłych niespodzianek. Oprócz takich gwiazd jak Hopkins, Portman oraz Skarsgarda (świetna, choć niewielka, rola dr Selviga) mamy tutaj w głównych rolach nieco mniej znanych ale całkiem obiecujących aktorów. Mocno gwiazdorzący Chris Hemsworth który, nawet ja muszę to przyznać, jest niezłym „ciachem”, świetnie wcielił się w butnego, narwanego, a zarazem wzbudzającego sympatię władcę piorunów. Można powiedzieć, że mamy nowego Brada Pitta z młodzieńczych lat. Bardziej skomplikowaną psychologicznie rolę jego brata, Lokiego, z powodzeniem natomiast odtwarza Tom Hiddleston.
Choć w tle rozgrywają się prawdziwie szekspirowskie dramaty to duża część filmu jest poprowadzona lekko, z dużym poczuciem humoru, a często nawet przymrużeniem oka. Co oczywiście należy zaliczyć na plus tej, generalnie, rozrywkowej produkcji.
Jeżeli chodzi o efekty specjalne to zarówno Asgard jak i królestwo lodowych gigantów jest… monumentalne. Kilka ciekawych scen batalistycznych również się znajdzie. Jest ich tyle aby usatysfakcjonować miłośników wrażeń wizualnych, a z drugiej strony starczyło jeszcze miejsca na dialogi i fabułę. Z kategorii technicznych dobrze prezentują się też zdjęcia wraz z ciekawymi ujęciami kamery.
Niestety jak w przypadku większości produkcji 3D nie jest ona tutaj niezbędna. W dwóch wymiarach film nic nie straci.
Dziełko to może nie jest strasznie odkrywczy ale z jednej strony dostarcza rozrywki na przyzwoitym poziomie, a z drugiej, nie czuje się tutaj hollywodzkiej pustki przekazu.
Tym razem wystawiam 7+ co jest mały wyjątkiem od reguły w mojej skali (bez znakowej). Najnowszy film Branagha mimo wszystko wybija się spośród większości komiksowych ekranizacji, z drugiej, ósemka to chyba jednak ciut za dużo.
Komu powinien się spodobać:
- miłośnikom ekranizacji komiksów,
- fanom kina akcji gdzie jest miejsce nie tylko na efekty specjalne,
- poszukujących letniej rozrywki na dobrym poziomie,
- szekspirowskie dylematy w „fantastyczno-mitologicznej” oprawie
Kto powinien unikać:
- fanatycy mitologii nordyckiej (patrz postscriptum)
Moja subiektywna ocena: 7+/10 (jak interpretować moje oceny dowiesz się tutaj.)
Więcej informacji o filmie: Thor na Filmwebie, Thor na IMDB
P.S. Podobno film częściowo został zbojkotowany przez fanów mitologii nordyckiej… nie do końca rozumiem dlaczego, skoro była to ekranizacja amerykańskiego komiksu, który powstał na kanwie tej mitologii – więc obrażanie się za to, że jeden z aktorów grających nordyckiego boga jest czarnoskóry jest cokolwiek nie na miejscu.