Move, wrażenia – część 1: Sports Champions

Najwyższy czas opisać pierwsze wrażenia z obcowaniem z nowym kontrolerem ruchowym Playstation Move. Po sporych problemach z jego kupnem (o czym mieliście okazje poczytać tutaj) w końcu udało mi się znaleźć ostatnie sztuki samej różdżki (zestawem startowym nie byłem zainteresowany). Od tego czasu minął tydzień i dwie imprezy na których miałem, wspólnie ze znajomymi, okazję testować ten nowy cud techniki. W skrócie: jest świetny! Potwierdzam to nie tylko ja, ale i zaproszeni goście, którzy do tej pory sceptycznie podchodzili do takiej formy rozrywki. Postaram się w skrócie opisać wrażenia z gier, które mieliśmy okazję przetestować.

Zanim przejdę do swoich spostrzeżeń, dla tych, którzy nie widzą co to jest Playstation Move, jak to wygląda oraz działa, kilka linków tytułem wstępu:

  • Test oraz chyba najobszerniejszym FAQ dla Mova w języku polskim zamieszczony na PS3Site.pl
  • Jeżeli nie chce Ci się przedzierać przez ten, dosyć długi, artykuł tutaj relacja video, z tego, jak bawiła się ekipa portalu Polygamia. (Chłopaków chyba nieco krępowała kamera, bo na moich imprezach było bardziej żywiołowo ;))
  • Możecie również zerknąć na fragmenty z rozgrywki jakie zarejestrowałem na tegorocznej IFie, filmiki znajdziecie w drugiej części relacji.

Czas na moje empiryczne doświadczenia. Pierwszą pełną grę, którą kupiłem do zabawy z Move był Sports Champions. I to przy niej oraz demach z PSN przebiegła pierwsza impreza, na której byli obecni Kuba z Kasią oraz nieoczekiwanie (ze względu na ratowanie swojego laptopa) dołączył Ralfer, zwany też Sąsiadem. Sports Champions był też głównym punktem drugiego Playstation Party, dlatego jasne jest, że to od niego rozpocznę opisywanie swoich wrażeń.
W skrócie jest to odpowiednik Wii Sports na konsole Sony. W grze możemy spróbować swoich sił w 6 różnorodnych dyscyplinach. Są to: tenis stołowy, bocce (bule), siatkówka, łucznictwo, walki gladiatorów oraz disc golf. Poszczególne konkurencje są odmienne zarówno pod względem mechaniki  rozgrywki jak i stopnia skomplikowania. Na pewno więc, większość potencjalnych graczy znajdzie coś dla siebie.

Każda z dyscyplin oferuje trzy tryby rozgrywki.

  • Gra dowolna (tam też znajdziemy samouczek) tryb ten przeznaczony jest  dla 1 lub 2 graczy (wyjątkami są tutaj golf disc oraz bocce, gdzie w rozgrywce może brać udział do 4 graczy).
  • Puchar mistrzów – jest to coś w stylu kariery przeznaczone dla 1 gracza oraz,
  • Wyzwania, które odblokowują się wraz z przechodzeniem kolejnych etapów w trybie kariery.

Na imprezach graliśmy w tryb dowolny. Gdzie można zagrać w 2 lub więcej gracz, przeciwko sobie lub w jednej drużynie.

Pierwszy na tapetę poszedł mój faworyt – tenis stołowy. Gra najbardziej techniczna i chyba najlepiej, z tego zestawu, odzwierciedlająca potencjał mova. Do jej obsługi wystarczy jeden kontroler, dzięki czemu mogliśmy pograć przeciwko sobie. Dla każdej z konkurencji dostępne są 3 poziomy trudności (brązowy – najprostszy, gdzie gra sporo pomaga graczom, srebrny – bardziej wymagający i złoty dla zaawansowanych graczy). Oczywiście rozpoczęliśmy od samouczka (przy każdym rodzaju sportu wskazane jest przez niego przejść, ze względu na różnorodność mechaniki każdej z mini-gier). Przejście tutorialu dla ping ponga, nie jest zbyt skomplikowane, jedyny moment, gdzie napotkaliśmy problemy to ćwiczenie top spinów oraz back spinów (czyli nadanie piłce odpowiedniej rotacji). Tak, piłkę można podkręcać, modyfikować siłę uderzenie (przez delikatne zagrania tuż za siatkę, po mocne ściny) grać daleko od stołu lub tuż przy siatce, wyrzucać przeciwnika na krawędzie stołu lub grać prosto na niego aby miał problem z odebraniem piłki. Realizm jest bardzo wysoki i naprawdę rozgrywka ma sporo wspólnego z grą w tenisa stołowego (nie to co na Wii  – spójrzcie na filmik poniżej). Na dodatek rozgrywka jest bardzo intensywna (szczególnie na wyższym poziomie trudności lub z  drugim graczem o podobnych umiejętnościach) i po 30 minutach grania pot leje się strumieniami.

Porównanie tenisa stołowego z Wii Sports (Wii) i Sports Champions (Playstation 3 + Move) – zwróćcie uwagę jak porusza się gracz w obu przypadkach (w Sports Champions zaprezentowana jest rozgrywka na najniższym stopniu trudności).

Druga dyscypliną, która pewnie spodoba się szerszej grupie graczy jest łucznictwo. Chyba najprostsza jeżeli chodzi o opanowanie podstaw (tylko jeden samouczek), jednak wcale nie takie prosta w osiągnięciu mistrzostwa. W łucznictwo możemy grać zarówno jednym kontrolerem oraz (ja osobiście polecam tą  drugą opcję) dwoma – gdzie jedną ręką sięgamy do kołczana po strzałę, a drugą trzymamy wirtualny łuk.  Zapewniam, że można się poczuć jak Orlando Bloom lub inny Robin Hood ;). Konkurencja, która na pierwszy rzut oka wymaga skupienia, dzięki różnorodnym typom zawodów (ruchome tarcze, różnej wielkości poruszające się cele i inne atrakcje) nie jest nudna i wymaga oprócz opanowania i trzymaniu nerwów na wodzy, nieco refleksu. Należy też dodać, że współzawodnictwo polega na pojedynku z drugim graczem na czas (w określonym przedziale czasu trzeba zdobyć więcej punktów niż przeciwnik) co dodaje adrenaliny, tej wydawałoby się mało dynamicznej, dyscyplinie.

Spory potencjał posiada również siatkówka (w grze mamy do dyspozycji jej odmianę plażową), nawet mimo nieco uproszczonych reguł (nie musimy biegać graczem do piłki, robi to za nas konsola, my odpowiadamy jedynie za poprawne wykonanie elementów technicznych czyli: odbioru, bloku, serwisu oraz uderzenia).  Imprezowych gości odstraszał nieco długi samouczek. Dodatkowo jest ona najbardziej skomplikowany do opanowania, gdyż wymaga użycia kilku przycisków na kontrolerze (w przypadku bardziej zaawansowanych opcji jak np. podwójny blok).  Tutaj również, można grać przy pomocy jednego lub dwóch kontrolerów i choć niewątpliwie wykorzystanie dwóch „różdżek” jest bardziej realistyczne,  w przypadku gry tylko jedną też dosyć szybko zapomina się o wirtualności tej rozgrywki. Sama gra, szczególnie w wariancie dla dwóch osób w jednej drużynie, sprawdza się wyśmienicie. Z Kubą rozegraliśmy partię przeciwko konsoli i dość szybko poczułem immersje w grze. Objawiło się to tym, że wykonując jedną ze ścin zahaczyłem kontrolerem o sufit. Na szczęście kulka na szczycie mova wykonana jest z gumy, wiec mój podwieszany sufit nie uległ uszkodzeniu.
Z kolei na drugiej imprezie, Łukasz wykonywał tak częste i dynamiczne skoki (teoretycznie nie trzeba skakać ale bardzo szybko się o tym zapomina w ferworze walki), że tylko współczuć sąsiadom na dole, którzy pewnie mieli wrażenia przebiegającego stada bizonów nad ich głowami.

Kolejną dyscypliną wzbudzającą gorące emocje, szczególnie wśród męskiej części graczy, były walki gladiatorów. Choć, ja osobiście, spodziewałem się czegoś nieco lepszego, to jednak chyba nie doceniłem jej imprezowego potencjału, gdyż wśród zaproszonych gości na drugiej imprezie, to ona właśnie zrobiła prawdziwą furorę. Niewątpliwie, jak przyznali sami gracz, wynika to z faktu, że nie jest tak techniczna jak ping pong i po krótkim treningu można złoić drugiego gracza ;). Do sterowanie można tutaj skorzystać z pomocy tylko jednego kontrolera (gdzie tarczą posługujemy się jedynie naciskając przycisk triggera) jak i dwom czyli w jednym ręku dzierżymy tarczę, a w drugim miecz (lub inne narzędzie zagłady). Do dyspozycji oprócz zwykłych ciosów zadawanych białą bronią, uderzeń tarczą, uników oraz obrony przy pomocy tarczy (która niszczy się, w miarę przyjmowania ciosów) mamy również super-ciosy czyli popularne combosy. Polegają one na tym, że po naładowaniu paska super-ciosu, należy wykonać odpowiednią kombinacje ruchów. Zwycięstwo oprócz pozbawienia przeciwnika energii może nastąpić również poprzez wyrzucenia go z areny. Rozgrywka na dwóch gracz wyglądała jak prawdziwa walka w Colloseum (swoją drogą jedna z lokacji to właśnie ten słynny rzymski zabytek). W jej trakcie lepiej było nie wchodzić w drogę „gladiatorom”. Przez chwilę obawiałem się o swój telewizor, gdyż rozmach z jakim zawodnicy wykonywali poszczególne pchnięcia, uniki i super-ciosy spowodowały, że obszar walki niebezpiecznie zbliżył się do niego i kolejna dynamiczna akcja mogła mu zaszkodzić. (Z drugiej strony telewizor jest ubezpieczony, więc w razie jakiejś wpadki był by pretekst do wymiany go na Full HD i 3D ;)). Zdecydowanie jest to dyscyplina imprezowa, która spodoba się „twardzielom”.

Druga impreza w sumie skończyła się na gladiatorach (nie było chętnych do zmiany konkurencji – w sumie cała imprezę można było poświęcić na walki gladiatorów). Tak więc wrażenia z pozostałych dwóch sportów (Bocce i Disc golf) będą nieco krótsze.

Bocce to popularne Bulle czyli gra polegająca na rzucaniu większych kulek w taki sposób, aby wylądowały jak najbliżej mniejszej (tzw. świnki – jest ona rzucana na samym początku rozgrywki). Gra w pierwszych momentach sprawiała trochę problemów z opanowaniem rzutu. I przez to zniechęciła część imprezowiczów. Co spowodowało, że nie spędziliśmy nad nią zbyt wiele czasu (szczególnie, że czekało jeszcze sporo dem do ogrania). Ze względu na swój mało dynamiczny charakter pewnie można wykorzystać ją dla wciągnięcia w zabawę ludzi mniej obeznanych z grami, a także starsze osoby. Z tego co udało mi się zaobserwować w trakcie krótkiej rozgrywki, na plus tej konkurencji przemawiają bardzo zróżnicowane lokacje pełne pułapek i utrudnień. Na pewno dam jej jeszcze szansę.

Jeżeli chodzi o ostatnia dyscyplinę Disc Golf to niestety nie będę w stanie opisać jak się sprawdza na imprezach ponieważ nie miałem okazji w nią zagrać (na pierwszej imprezie akurat ratowaliśmy laptopa Ralfera -niestety dysk padł, więc nie wiele z tego ratowania wyszło). Tak więc, Kuba z Kasią sami musieli sobie radzić z rozgrywką. Gra polega na rzucaniu dyskiem do odległego celu. I podobnie jak w golfie należy w niego trafić w jak najmniejszej ilości rzutów. Dzisiaj zagrałem w nią sam i myślę, że ma jednak potencjał imprezowy, szczególnie, że może w nią grać do 4 graczy. Zasady są dosyć proste, aczkolwiek jeżeli chodzi o samą rozgrywkę, jest nieco trudniejsza niż Bocce (dyski są bardziej czułe na obroty i nachylenia Mova).

Na dzisiaj to tyle jeżeli chodzi o wrażenia ze gier sportowych. Jak tylko zdobędę złoty puchar w tenisie stołowym (aktualnie mam srebrny) zaraz zabieram się za ogrywanie kolejnych dyscyplin i postaram się napisać pełną recenzję Sports Champions.

Na zakończenie jeszcze mała anegdota związana z podejściem moich gości do Mova. Przypadek Tomka wyglądał następująco:
Etap 1 – Początek imprezy: Ironicznie do Sebika „I ty też to kupiłeś?
Etap 2 – W trakcie drugiego tutoriala do ping ponga (3 minuty obcowania z kontrolerem): „E… no świetne
Etap 3 – Gladiatorzy.. (w trakcie próby wykonania kolejnego super-ciosu – z nieukrywana ekscytacją) „ZAJEBISTE!!!.. dawno się tak nie ubawiłem.

Move jak widać wciąga i jest w stanie zachęcić do grania nawet sceptyków ruchowej rozrywki przed konsolą 🙂

Już dzisiaj zapraszam na drugą część wrażeń z zabawy z Movem, w której to opiszę wrażenia z dem, pozostałych gier, udostępnionych na Playstation Network.

6 myśli w temacie “Move, wrażenia – część 1: Sports Champions

Dodaj komentarz